SPR już dwukrotnie zwracało się do premiera o zdymisjonowanie Elżbiety Radziszewskiej - Pełnomocniczki Rządu do Spraw Równego Traktowania. Lista naszych zarzutów była długa i szczegółowa.
Ostatnio pojawiła się nowa okoliczność, która powinna skłaniać do rozważenia, czy jest to właściwa osoba na właściwym miejscu.
25 listopada 2010 roku. 78. posiedzenie sejmu. Pierwsze czytanie projektu ustawy o Rzeczniku do Spraw Przeciwdziałania Dyskryminacji – projektu, któremu patronowała Izabela Jaruga-Nowacka.
Posłowie i posłanki zadają pytania dotyczące projektu. Na sali plenarnej jest też Elżbieta Radziszewska.
Za mikrofonem staje Anna Sobecka (PiS). "Czy opiniowanie programów szkolnych oznacza, że propaganda promująca homoseksualizm na dobre zagości w polskich szkołach? Czy przejawem dyskryminacji nie
będzie w związku z powyższym związek mężczyzny i kobiety?" pyta odnośnie projektowanych kompetencji Rzecznika ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji. Pod koniec debaty posłanka uzupełnia swoją
wypowiedź w ramach "sprostowania": " Jako nauczyciela i wychowawcę interesują mnie programy szkolne, w ramach których dzieci będą poznawać problematykę homoseksualizmu. Tak przynajmniej wynika z
założeń. I mam obawy, czy nie nie przedobrzymy z tą tematyką i nie narazimy przez to dzieci i młodzieży na zetknięcie się z błędnymi koncepcjami małżeństwa i rodziny."
W toku dyskusji głos zabiera też Artur Górski (PiS). "Gdy czytamy w projekcie o zadaniach nowego rzecznika, to rzuca się w oczy, że ma on promować i upowszechniać problematykę równego
traktowania, a ja mam wrażenie, że będzie narzędziem do promocji pseudokultury homoseksualnej i różnych zachowań dewiacyjnych pod przykrywką walki z dyskryminacją ?" stwierdza.
Elżbieta Radziszewska nie reaguje na te słowa, nie komentuje ich podczas swoich dwóch wystąpień w debacie - mimo tego, że w/w wypowiedzi padają wcześniej.
28 listopada 2010 roku SPR zwróciło się do E. Radziszewskiej z pytaniem, czemu w żaden sposób nie odniosła się do pytań A. Sobeckiej ani stwierdzenia A. Górskiego.
Odpowiedź z Biura Pełnomocniczki przychodzi po miesiącu. Jest lakoniczna: pytania A. Sobeckiej i A. Górskiego były skierowane do przedstawiciela wnioskodawców projektu ustawy, a nie do E.
Radziszewskiej, natomiast jej wypowiedzi podczas debaty dotyczyły wyłącznie pytań, jakie do niej skierowano oraz stanowiska rządu odnośnie projektu ustawy.
Ani słowa o tym, że A. Górski nie zadał "pytania", tylko użył stwierdzenia i dał wyraz swojej homofobii. Ani słowa o tym, że pytania A. Sobeckiej nie dotyczyły w istocie projektu ustawy, a
stanowiły okazję do zademonstrowania homofobicznych przekonań posłanki. Ani słowa o stwierdzeniu SPR, że milczenie Pełnomocniczki ds. Równego Traktowania można uznać za przyzwolenie na publiczne
oczernianie osób homoseksualnych, na używanie języka wykluczenia i homofobicznej mowy nienawiści. Ani słowa o stwierdzeniu SPR, że obowiązek reagowania na przypadki homofobii dotyczy nie tylko
organizacji LGBTQ, ale także właściwych agend publicznych, a zwłaszcza tych, które mają prowadzić działania antydyskryminacyjne.
Wygląda zatem na to, że Elżbieta Radziszewska, powołana na bodaj jedyne stanowisko w administracji tak ściśle związane z antydyskryminacją, nie robi podstawowej rzeczy, jakiej należy się po niej
spodziewać: nie reaguje, gdy homofobia dzieje się na jej oczach. Niezależnie od tego, czy reakcja taka byłaby zgodna z zasadami przyjętymi w Sejmie.